Hejka po.... 4 miesiącach. Jednak powracam do przeszłości.
Chyba jestem szczęśliwa po raz pierwszy od wielu długich dni. I to naprawde można nazwać stanem ciągłej szczęścliwości. Ciesze się ze wszystkiego. Z tego, ze nie mam gorączki, że pokonał tego adenowirusa, że nie musili kuć igłą tyłka, że nie brałam antybiotyków, że jest super, że miłość wciąż jest, że mam super kumpele, że jest szkoła tańca, że pisze klare, że żyje... To wszystko daje powody do szczęścia. NIe do krótkiego stanu euforii jakim, jest zadowolenie się czymś, bo to nie wystarcza. To jest dobre na krótką mete, tak jak zauroczenie się. Słucham w kółko jednej piosenki która jest bardzo sympatyczna. The Sweet Escape - Gwen Stefani. Zajefajna. Jutro do szkoły... CHce mi się do niej. W domu już się tak wynudziłam, wyleżałam, wyoglądałam telwizje i przeszukałam internet. Brakuje mi Wiolki i tych wygłupów na pewnej lekcji. Brakuje mi Dagi, Werki, Naty Zośki, Jolanty, Oli, Magdy, i wogóle klasy. Normalnie tak mi się nudzi że nie wiem. dzisiaj mam dostać lekcje. Teraz próbuje coś pokuć z matmy, ale nie bardzo mi to wychodzi. mam zamiar strasznie skomplikować życie Klarze. Możeby tak chłopaka straciła, albo coś? Albo rodzńestwo. A może zrobić żeby wszystko było pięknie i kolorowo. Co wy na ten temat myślicie? PISZCIE. POZDORFKA, DLA WSZYTSKICH KOMENTUJĄCYCH.
Paula |